Польские легенды - это часть культурного наследия поляков (и интерестная темя для беседы с консулом на собеседовании на Карту Поляка).
Легенда про Леха, Чеха и Руса - повествование о трех братьях, основателях трех славянских народов. Скачать
Dawno, dawno temu
wędrowali trzej bracia – Lech, Czech i Rus. Jechali
już bardzo długo, każdy z nich był przywódcą dzielnych wojów i każdy miał pod
opieką swój lud. Na wozach jechały kobiety z dziećmi, ciągnięto cały dobytek,
stada bydła. Wszyscy byli już bardzo zmęczeni i szukali miejsca do odpoczynku a
najchętniej miejsca, w którym mogliby się osiedlić, czyli zamieszkać na stałe.
Nagle wjechali na
dużą polanę, na tej polanie rósł olbrzymi dąb, a na tym dębie białe orły miały
swoje gniazdo. To miejsce bardzo spodobało się Lechowi, nigdy przed tym
nie widział tak pięknego miejsca. Postanowił, że wraz ze swoim ludem tu
pozostanie. Gdy Lech patrzył na orła, ten nagle rozpostarł skrzydła na tle
nieba czerwonego od zachodzącego słońca. Postanowił Lech, że odtąd taki będzie
znak jego narodu.
Lech w tym miejscu zbudował gród
obronny i nazwał go Gnieznem od orlego gniazda. Od Lecha wywodzą się Polacy,
których nazywano lechitami. Orzeł biały na czerwonym tle do dziś jest godłem
Polski, a Gniezno było pierwszą stolicą naszego kraju.
Варс и Сава - история о любви и основании Варшавы.
Легенда о Вавельском драконе.
A oto i legenda o krakowskim
smoku.
W smoczej jamie w Krakowie
mieszkał niegdyś smok straszny. Był postrachem owiec bo gdy porwał którąś
– ślad po owcy już na zawsze ginął. Zamęt wielki siał w grodzie Kraka –
płacz i lament zewsząd było słychać.
- Co za nieszczęście!
Nieszczęście, owieczek siedem smok mi zjadł.
- Co się dzieje w naszym mieście,
ta bestia pożerła mi już całe stado!
- Żadnej owcy nie przepuści!
Każdy przed smokiem drżał ze
strachu. Ludzie, jak to ludzie, różne rzeczy gadali. Raz wieść się
rozniosła po mieście, że smok z owiec na młode dziewki się przerzucił. Struchleli
wszyscy w królestwie, żałośnie załkał król – miał on córkę prześliczną i młodą
i na samą myśl, że smok miał by ją porwać płacz ściskał jego stare
serce. Posmutniał i pomarniał król Krak, bo żadnego nie widział wyjścia z
tej sytuacji. Wreszcie jednak wpadł na pomysł wyśmienity:
- Koniec, basta, raz na zawsze z
tym potworem skończyć trzeba. Temu kto zgładzi smoka rękę mej córki dam i pół
królestwa na dokładkę – zabrzmiały trąby w całym królestwie i wieść tę na
wszystkie strony świata ogłoszono.
Śmiałków się od razu paru
zebrało, w ciężkich zbrojach, w miecze, szable i bagnety uzbrojeni na spotkanie
smoka wyruszyli. Miny dzielne przebrali, pierś dumnie wypieli, lecz gdy
przyszło co do czego – jak najdalej wiali. Wystarczyło, że smok nogą tupnął, ogniem
z paszczy dmuchnął a oni już w powrotną drogę zawracali.
Król nadzieje zaczął tracić,
włosy z głowy wyrywał, po czole się drapał i tak sobie myślał:
- Czyżby w całym moim królestwie
nie było takiego śmiałka, który by smoka zgładzić mógł?
Wtem przed królewskim tronem
pokłonił się nisko chłopak prosty. Szewczyk, który buty stare naprawiał i
dzielnie do króla przemówił:
- Ja ze smokiem się rozprawie,
pokonam bestię i z królewną się ożenię.
- Ależ chłopcze! Cóż ty mówisz!
Nie jeden śmiałek już ze smokiem w szranki stawał. Żaden mu rady nie dał, a ty
gołymi rękami chcesz go podejść?
- Racja królu, nie mam konia ani
szpady, ale pomysł w głowie niezły. Nie wezmę go siłą, ale podstępem złowię.
- A, jakaż to myśl w twojej
główce zalęgła?
- Mam siarki miarkę i baranią
skórę. Wezmę ja szydło i zaszyje w niej siarkę, podłożę smokowi pod sam nos
takiego barana.
Wziął się Szewczyk żywo do
roboty, zgodnie z planem barana przygotował i do smoczej jamy zaniósł. Obwąchał
smok ze wszystkich stron barana i z apetytem go pożarł, przełknął, oblizał się
i wtem siarka stała mu w gardle. Co za piekło, co za gorąc? Ognie w paszczy
smoka płonną.
- Ooo, jak pali – Wody! Wody! –
smok pragnienie miał ogromne, do dna prawie wypił Wisłę, pił i pił tak bez
umiaru, aż wyglądał jak wielki balon. A balony mają to do siebie, że niekiedy
pękają z trzaskiem. Tak też się stało i ze smokiem. Wielka radość nastała
wśród ludu, wszyscy na ulicy wylegli, śpiewali i kwiaty do góry rzucali. A
Szewczyk zgodnie z obietnicą rękę królewskiej córki dostał i pół królestwa w
darze. Od tej pory Kraków już smoka nie widział. A na pamiątkę, że był kiedyś
taki smok w Krakowie, jego jama pod Wawelem po dziś dzień stoi.